Apple straci miliardy w walce z Google

26 marca 2025
  • Biznes i Pieniądze
  • Internet
  • Technologia
  • Telefony
Udostępnij:
telefon wyszukiwarka

Apple, gigant technologiczny, znalazł się w trudnej sytuacji po decyzji sądu w sprawie antymonopolowego procesu przeciwko Google. Firma została wykluczona z udziału w rozprawie, co stawia pod znakiem zapytania jej lukratywną umowę z Google wartą 20 miliardów dolarów rocznie. Sprawa ta może zmienić układ sił w świecie technologii i wpłynąć na sposób, w jaki korzystamy z wyszukiwarek na co dzień.

Co to za proces antymonopolowy?

Proces antymonopolowy przeciwko Google, prowadzony przez Departament Sprawiedliwości USA (DOJ), rozpoczął się w 2020 roku i koncentruje się na dominacji Google w rynku wyszukiwarek. W sierpniu 2024 roku sędzia Amit Mehta uznał, że Google działa jako monopolista, naruszając prawo antymonopolowe poprzez umowy, takie jak ta z Apple. Chodzi o to, że Google płaci Apple ogromne sumy – szacowane na 20 miliardów dolarów rocznie – za utrzymanie swojej wyszukiwarki jako domyślnej w przeglądarce Safari. DOJ twierdzi, że takie praktyki tłumią konkurencję i ograniczają wybór konsumentów. Wyrok w tej sprawie może zmusić Google do zmiany modelu biznesowego, a nawet do sprzedaży niektórych swoich kluczowych produktów, takich jak przeglądarka Chrome. Apple, choć nie jest stroną oskarżoną, czuje presję, bo utrata tej umowy może oznaczać poważny cios finansowy.

Dlaczego Apple zostało wykluczone?

Apple próbowało aktywnie włączyć się w proces, argumentując, że jakiekolwiek zmiany w umowie z Google mogą spowodować „nieodwracalne szkody” dla firmy. W lutym 2025 roku firma złożyła wniosek o wstrzymanie postępowania, chcąc bronić swoich interesów. Jednak sędzia Mehta odrzucił ten wniosek, stwierdzając, że Apple nie przedstawiło wystarczających dowodów na to, jak ewentualne zmiany wpłyną na jego działalność. Decyzję tę potwierdził sąd apelacyjny w Waszyngtonie 25 marca 2025 roku, co oznacza, że Apple nie będzie miało głosu w kluczowej fazie ustalania kar dla Google. To zaskakujący zwrot akcji, bo umowa z Google to jeden z filarów przychodów Apple w segmencie usług. Wykluczenie z procesu stawia firmę w pozycji obserwatora, który może tylko czekać na wynik.

Jak działa umowa Apple z Google?

Umowa między Apple i Google sięga 2002 roku, kiedy to Google stało się domyślną wyszukiwarką w Safari. Z biegiem lat przekształciła się w system podziału przychodów – obecnie Google oddaje Apple około 36% swoich zysków z reklam wyszukiwania generowanych przez użytkowników Safari. W 2022 roku kwota ta wyniosła 20 miliardów dolarów, co czyni ją jedną z najbardziej dochodowych umów w branży technologicznej. Dla Apple to czysty zysk, który wspiera rozwój usług takich jak iCloud czy Apple Music. Z kolei Google zyskuje dzięki temu dostęp do milionów użytkowników iPhone’ów, którzy rzadko zmieniają domyślne ustawienia. Analitycy z Morgan Stanley szacują, że utrata tej umowy mogłaby obniżyć zyski Apple o 4-6%, co nie jest bagatelną kwotą dla firmy wartej biliony dolarów.

Jakie mogą być konsekwencje dla Google?

Jeśli sędzia Mehta nakaże Google zakończenie takich umów, firma może stracić dominację w wyszukiwaniu na urządzeniach Apple, które stanowią ponad połowę rynku smartfonów w USA. DOJ proponuje surowe kary, w tym sprzedaż przeglądarki Chrome i zakaz płacenia za domyślne ustawienia w przeglądarkach. Google argumentuje, że takie działania zaszkodziłyby bezpieczeństwu narodowemu USA, bo osłabiłyby jego pozycję w rywalizacji technologicznej z Chinami. Firma podkreśla też, że jej dominacja wynika z jakości produktu, a nie nieuczciwych praktyk. Jednak dowody przedstawione w procesie, takie jak e-maile od menedżerów Google, sugerują, że firma świadomie blokowała konkurencję. Wyrok w tej sprawie spodziewany jest w najbliższych miesiącach, a apelacje mogą ciągnąć się latami.

Co to oznacza dla użytkowników iPhone’ów?

Dla przeciętnego użytkownika iPhone’a zmiany mogą być subtelne, ale znaczące. Jeśli Google przestanie być domyślną wyszukiwarką w Safari, Apple może wprowadzić własną wyszukiwarkę lub wybrać inną, jak Bing czy DuckDuckGo. W przeszłości Microsoft oferował Apple miliardy za ustawienie Binga jako domyślnego, ale Apple odmówiło, stawiając na jakość Google. Teraz, bez tych 20 miliardów, Apple może być zmuszone do szukania alternatyw. Użytkownicy mogliby zyskać większy wybór, ale też stanąć przed koniecznością ręcznej zmiany ustawień, co większość ludzi ignoruje. Eksperci przewidują, że bez domyślnego Google jakość wyszukiwania mogłaby spaść, przynajmniej na początku, co mogłoby frustrować fanów prostoty ekosystemu Apple.

Czy Apple ma plan B?

Apple nie siedzi z założonymi rękami – firma od lat rozwija własne technologie wyszukiwania, widoczne choćby w Spotlight czy Siri. Jednak stworzenie pełnoprawnej wyszukiwarki konkurującej z Google to ogromne wyzwanie, wymagające lat inwestycji i miliardów dolarów. W 2016 roku Apple rozważało rozwój własnego silnika wyszukiwania, ale ostatecznie zdecydowało się na współpracę z Google, bo było to bardziej opłacalne. Teraz, gdy umowa wisi na włosku, spekuluje się, że Apple może przyspieszyć te prace. Alternatywą byłoby przyjęcie oferty od innej firmy, jak Microsoft, choć Bing wciąż pozostaje daleko w tyle za Google pod względem popularności i jakości. Bez względu na wybór, Apple musi działać szybko, by zminimalizować straty.

Jak inne firmy reagują na sprawę?

Konkurenci Google, tacy jak Microsoft czy DuckDuckGo, z nadzieją patrzą na proces. CEO Microsoftu, Satya Nadella, zeznał w 2023 roku, że byłby gotów zapłacić 15 miliardów dolarów rocznie, by Bing stał się domyślny na iPhone’ach. DuckDuckGo i inne mniejsze wyszukiwarki również czekają na szansę przejęcia części rynku. Z kolei Amazon i Meta, choć nie są bezpośrednio zaangażowane, obserwują sprawę, bo podobne problemy antymonopolowe mogą dotknąć ich w przyszłości. Analitycy z Evercore ISI sugerują, że Apple może zostać zmuszone do aktywnego wyboru wyszukiwarki przez użytkowników przy konfiguracji urządzenia, co zmieniłoby dynamikę rynku. Cała branża technologiczna wstrzymuje oddech, czekając na finał.

Co dalej z technologią i konkurencją?

Ta sprawa to nie tylko batalia między Google a Apple – to test dla całego sektora technologicznego. Po dekadach słabej egzekucji prawa antymonopolowego w USA, rząd wydaje się zdeterminowany, by ukrócić dominację gigantów. Wyrok może ustalić precedens dla innych firm, jak Amazon czy Meta, które również znajdują się pod lupą regulatorów. Dla konsumentów to szansa na większą konkurencję i innowacje, ale też ryzyko chwilowego chaosu na rynku technologicznym. Eksperci, jak ci z American Economic Liberties Project, wzywają do rozbicia Google na mniejsze części, co mogłoby całkowicie zmienić krajobraz internetu. Niezależnie od wyniku, jedno jest pewne – era bezkarnego wzrostu Big Tech dobiega końca. Moim zdaniem, to krok w dobrą stronę, bo monopol nigdy nie służy użytkownikom – potrzebujemy różnorodności, by technologia naprawdę nam pomagała, a nie tylko przynosiła zyski kilku firmom.

Źródło zdjęć: © unsplash
HYKE i The North Face Poprzedni HYKE i The North Face FW25. Outdoor w nowym wydaniu? 25 marca 2025 Następny Odważna elegancja na paznokciach wiosną 2025 26 marca 2025 Black cherry na paznokciach
Inne wpisy z kategorii